Tak się zastanawiam jak jest szeroka ludzka wyobraźnia, jak wiele jest opowiadań w górskim środowisku, zbiegów okoliczności co do przepowiedni czy też znaków ukazujących się w górach.
Bo już sam Jan Długosz opowiadał i pisał o prześladujących go Pticach, odprawianych karcianych kabałach, czy czarnych motylach, widzianych w zimie, będących przepowiednią tragedi.
Mnie osobiście spotkały dwa zjawiska w górach. W moich rodzinnych stronach występowała przeokropna Mamuna. Ponoć była zjawą snującą się w nocy po niedalekiej okolicy od domostw i porywała dzieci, a wszczególności te które dawały w kość reszcie domowników.
Ale, jak to słowa piosenki mówią "Przygoda, przydoda, Każdej chwili szkoda..."
Raz ze starszym bratem, a niemieliśmy wówczas więcej jak 14 lat, postanowiliśmy się zmierzyć z ów Mamuną, a przygotowaliśmy się poważnie. Po zmierzchu wyślizgnęliśmy się z domu uzbrojeni o zgrozo w widły i siekierkę. Poprzez zagajnik wyszliśmy na otwarte pola, leżąc po miedzuchach sami potęgowaliśmy własny strach i powagę sytuacji. Lecz najgorszym momentem był powrót do domu w ciemnościach. No bo póki tkwiło się w miejscu to sytuacja była jeszcze znośna ale idąc odsłaniało się plecy, których nikt nieubezpieczał. No to biegliśmy na złamanie karku, nie bacząc na kamienną drogę, błota i krowie placki.
Było tak i pamiętam że Mamuna działała na wyobraźnię i ustawiała nas do następnego dnia, będącym niezłym straszakiem.
A co z Widmem Brockenu? Będąc w Tatrach w ciągu dwóch dni udało mi się go zobaczyć czterokrotnie. I jeśli wieżyć jego legendzie to w górach nie powinno spotkać mnie nic złego, przynajmniej mam taką nadzieję.
Byłbym zapomniał o biwaku w środku zimy na Babiej Górze. Tylko że tutaj w moich przeżyciach nie byłem odosobniony, bo tajemnicze głosy słyszał również mój kolega.
A Yeti? Tak, spodkać go to byłoby coś...
Jestem ciekaw czy jest więcej takich legend.