Podczas ostatniego wypadu w góry, a raczej już po zejściu z nich postanowiłem skorzystać z wielokrotnego zaproszenia i odwiedzić człowieka, któremu postanowiłem w ostatnim czasie pomóc w jego tródnej sytuacji.
Mowa tu o Pawle, moment naszego spotkania był taki że wydawałoby się że znamy się kupę czasu. Ot, i tu nie jeden by się pomylił, nie licząc kilku emaili i telefonów, na oczy zobaczyliśmy się poraz pierwszy. Gadaliśmy przez kilka godzin o górach, planach o chorobie Pawła i terminie jego zabiegów w Chinach. Chłopak powiedział mi takie żeczy że przysłowiowy nóż się w kieszeni otwierał, a mi momentami ręce opadały.
Mam nadzieję że wszystko przebiegnie dobrze i zabiegi dadzą zamierzony efekt, a Paweł będzie cieszył się zdrowiem, za co trzymam kciuki.
A kilku osobom, mam nadzieję że nigdy nie będę musiał mieć z nimi do czynienia kość w gardle stanie za swe nieładne postępowanie. Albo nie, niech nic im nie będzie, niech będą zdrowi.