Ile to już lat mineło, cztery? Tak, prawie cztery lata odkąd na serio pomyślałem o jakiejkolwiek wyprawie. Te prawie cztery lata temu po powrocie z Alp, świadomie skazałem się na górską "śmierć", działalność w górach ograniczyłem do sporadycznego wspinania się na panelu lub w skałach Jury. Wszelkie siły i środki oraz czas postanowiłem poświęcić na wybudowanie i zamieszkanie domu. W domowej biblioteczce przybyło kilka tytułów, a na góry te niższe i wyższe spoglądałem z tęsknotą z ogródka.
Teraz gdy temat domowy mam opanowany czuję że mogę coś zaplanować, nawet nie czuję ja to wiem! Mówię już na głos że coś się święci i że coś będzie. W końcu wyjdę po za ustalony schemat czteroletniego żywota i znów odetchnę pełną piersią.
W głowie prześwituje zapomniany kołowrotek myśli: gdzie pojechać, kiedy, nie licząc za co. Myśli plączą się z przyszłością i górach nie zdobytych oraz obrazy przebytych górskich dróg.
Tak czuję to wyraźnie jak wraca we mnie życie, swego rodzaju euforia która towarzyszy przed najmniejszą podróżą.
Copyright © 2014 by gorskieblogi