No tak, i od kilku tygodni jestem szczęśliwym ojcem Amelki, a mym orężem chwilowo zostały buteleczki, pieluchy i zabawianie do utraty sił. A te chwile warte są wszystkich górskich widoków, wschodów i zachodów, całego wylanego potu. A jak dziecina uśnie to znowu licho nie śpi i w głowie roi się od "myślenic", albo kumple robią podchody i próbują schajtlować mnie choć na ściankę. Inni znowu włóczą się gdzieś po świecie i tylko czytam od nich wieści, a że to udało się zdobyć, to zabiegi idą po myśli, a niech im będzie. Ale wiadomo od dawna, góry zaczekają i nigdzie nie uciekną. I tak sobie myślę-ja wam jeszcze pokażę.